Swatch Group a światowy kryzys finansowy (wywiad)


Nick Hayek w 2003 roku przejął po ojcu Nicolasie G. Hayku szefostwo w koncernie Swatch, do którego należą między innymi marki jak Omega, Breguet, Blancpain, Rado i Longines. Koncern jest także właścicielem producenta mechanizmów do zegarków ETA oraz firm produkujących wskazówki i cyferblaty. Firma zatrudnia na całym świecie 23 tys. pracowników.

Wirtschaftswoche: Panie Hayek, pracował Pan jako reżyser. Gdyby miał Pan nakręcić film o kryzysie gospodarczym, byłby to dramat, dreszczowiec...

Nick Hayek: ... komedia, oczywista tragikomedia. Wydarzenia z giełd, historie szefów banków czy analityków, te są tragikomiczne. Wystarczy cofnąć się dwa, trzy lata wstecz i poczytać artykuły prasowe, jak to wychwalano produkty finansowe, jakie wymyślano nazwy, to jest Hollywood pierwszej klasy.

WiWo: W branży producentów zegarków sytuacja nie jest obecnie tak zabawna. Czy na rozpoczynających się w przyszłym tygodniu targach w Bazylei nie zobaczymy tłumów klientów?

N.H.: O jakich klientach mówimy? Handlowcach zamawiających podczas targów, czy klientach kupujących zegarki w sklepie? Celem naszych starań jest zawsze klient końcowy, a ci kupują w dalszym ciągu. Tymczasem wielu handlowców myśli w tej chwili o swoich stanach magazynowych, a nie o klientach. Ponieważ posiadamy własne sklepy, wiemy jednak, że klienci kupują w dalszym ciągu: w naszych sklepach odnotowaliśmy 35 procentowy wzrost sprzedaży marki Swatch. W przypadku Omegi wzrost wynosi 12 - 14 procent, Blancpain i Breguet również około 13 procent. W większości naszych sklepów sprzedaż zegarków w styczniu i lutym była wyższa, niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku.

WiWo: Wzrost? Skąd się wziął? N.H.: Konsumenci koncentrują się obecnie na silnych markach, niezależnie od tego, czy jest to Swatch za mniej niż 100 euro, czy Breguet za ponad 100 tys. euro. Jeżeli marka jest silna i ma mocną pozycję, znajdzie się wystarczająco dużo chętnych na takie zegarki.

WiWo: Czy Pańscy klienci nie stracili pieniędzy podczas kryzysu?

N.H.: Owszem, niektórzy na pewno, jednak nie na zegarkach. Jest na pewno wiele osób, które stawiają sobie pytanie, gdzie zainwestować gotówkę. Zanieść do banku? Wolą wtedy zainwestować w zegarek, jako lokatę gotówki lub jako prezent. Jest to w tej chwili najlepsza inwestycja.

WiWo: Pańscy koledzy, producenci dóbr luksusowych z koncernów jak Richemont czy PPR przedstawili jednak słabe wyniki.

N.H.: Ach, co znaczy słabe. Weźmy dla przykładu nasze wyniki. Jeżeli w 2009 roku nasz obrót będzie o 20 procent mniejszy, niż w 2008 roku, to i tak będzie to jeszcze na poziomie 2007 roku. A to był sensacyjny rok. Wzrost wysokości trzech, czterech, pięciu procent, lub spadek obrotów wysokości sześciu, siedmiu lub dziesięciu procent musimy przestać traktować jako katastrofę, lecz jako coś normalnego. W przeszłości dla analityków sukces odnosił tylko ten, kto odnotował co najmniej 20, 30, czy 40 procentowy wzrost. W przemyśle przez dłuższy okres czasu nie jest to możliwe.

WiWo: Swatch jest wprawdzie notowany na giełdzie, jednak rodzina Hayek jest największym akcjonariuszem większościowym. W tym przypadku można być odprężonym.

N.H.: Nie jesteśmy odprężeni, jesteśmy w pełni odpowiedzialnymi przedsiębiorcami, którzy myślą i działają średnio- i długoterminowo.

WiWo: W przemyśle dóbr luksusowych nie ma kryzysu?

N.H.: Oczekiwano, że koncerny będą odnotowywały każdego roku dwucyfrowy wzrost. Teraz przeprowadzamy konsolidację i przez dwa, trzy miesiące będziemy na niskim poziomie. Ale z tego powodu nie krzyczymy kryzys.


WiWo: Kursy giełdowe Pana nie interesują?

N.H.: Dokładnie, ponieważ nie przedstawiają prawdziwej wartości przedsięwzięcia, lecz odzwierciedlają w danej chwili czyste spekulacje i panikę.

WiWo: Cartier oraz Lange & Söhne wprowadzają skrócony czas pracy...

N.H.: Tak, to przykre dla pracowników. W chwili obecnej nie mamy takich planów w szufladzie.

WiWo: Jednak zyski Pańskiego koncernu maleją także.

N.H.: Nasza rentowność nie musi wynosić zawsze ponad 20 procent obrotu netto jak miało to miejsce w minionych latach. Zadowolimy się także 13 czy 14 procentami. Nasza grupa jest zdrowa jak ryba. Nie mamy długów, jesteśmy wypłacalni i dysponujemy dużym kapitałem własnym. Jestem przekonany, że producenci zegarków powrócą szybko do normalnego wzrostu.

WiWo: Dotyczy to każdej branży uważanej za luksusową?

N.H.: Tego nie wiem. Prawdopodobnie trudniej będzie miała branża mody, także marki, które zlecają produkcję zegarków opatrując je własnym logo. Ludzie będą sobie zadawać pytanie, czy muszą to kupić.

WiWo: Z całym szacunkiem dla Pańskiego optymizmu, ale luksus, premie bankowców, wszystko to wrzucane jest teraz do jednego garnka. Czy luksusowe zegarki nie mają problemu z image?

N.H.: Posiadanie zegarka nie jest luksusem. Luksusem jest oczywiście posiadanie bardzo drogiego zegarka, ale jego wartość usprawiedliwiona jest pracą nad takim zegarkiem. Nad zegarkiem Breguet zegarmistrzowie mogą pracować nawet dwanaście lub więcej miesięcy. Są także luksusowe marki zegarków, które poza złotem i diamentami nie posiadają prawdziwej wartości. To produkty czysto marketingowe. Takie marki będą miały teraz ciężko. Dojdzie do zdrowego oczyszczenia branży. W wielu krajach zegarki są częścią kultury, jednak nie wszędzie. W USA na przykład mniej, Amerykanie są raczej powierzchowni, jeśli chodzi o marki. Jednak dla reszty świata zegarek Made in Swiss jest czymś bardzo cennym, osobistym. Tak jest przede wszystkim w Rosji, Indiach, Chinach no i w Europie.

WiWo: Czyli spadek sprzedaży na jednych rynkach można wyrównać wzrostem na innych?

N.H.: Tak, dlatego nasza pozycja na świecie jest bardzo dobra. Nasze marki Breguet, Blancpain, Omega, Longines, Tissot czy Swatch są znane i popularne na całym świecie.

WiWo: Czy problemem dla grupy jak Swatch Group nie są raczej ludzie, którzy zastanawiają się nad rezygnacją z zakupu wymarzonego zegarka zamiast z urlopu?

N.H.: Dla naszych zegarków zrezygnują z urlopu!

WiWo: To Pan powiedział. Jednak klientela będzie kupowała mniej.

N.H.: Co mam odpowiedzieć. Klient końcowy kupuje nadal. W chwili obecnej hamują nas handlowcy.

WiWo: Także na trudnych rynkach jak Rosja, gdzie masa ludzi straciła dużo pieniędzy?

N.H.: Myślę, że w USA ludzie stracili więcej pieniędzy. W Rosji mamy 30 sklepów firmowych Swatch, jeden butik Breguet, kilka sklepów Omegi oraz po jednym butiku Blancpain i Jaquet Droz, odnotowujemy także rekordowe wyniki sprzedaży. Najwidoczniej dla Rosjan na drugim miejscu po wódce znajduje się Swatch.

WiWo: Czy na targach w Bazylei zobaczymy skromniejsze modele?

N.H.: Jestem pewien, że popytem będzie cieszyła się ponownie substancja. Poza ładnym wyglądem ważne będą ponownie innowacje techniczne. Dla naszej grupy nic się nie zmieni, ponieważ było to od zawsze naszym credo.

UWAGI:
1) Wywiad ukazał się w portalu money.pl, jego autorem jest Wirtschaftswoche, natomiast tekst przetłumaczył Robert Susło.